logo

Kamienica przy ul. Nawrot 8 w Łodzi

obiekty - budynek

Opis

Zabójca Juliusza Kunitzera w powieści Marcina Andrzejewskiego "Tramwaj Tanfaniego", po dokonanym czynie ucieka przed policją. Zaskakująco dla goniących go policjantów skręca w bramę kamienicy przy ul. Nawrot 8 w Łodzi, by następnie z niej wybiec. Detektywi Paczkiewicz i Belfer po zbrodni przeprowadzają wizję lokalną w budynku. (Fot. z Wikipedii).


"Paczkiewicz zamyślił się na długi czas, by ogarnąć wyobrażnią po kolei wszystkie opisane wydarzenia. - Denisenko mówi o tym, że zbieg wpadł do bramy kamienicy? - Tak. Wpadł i zaraz wypadł, bo zorientował się, że to ślepy zaułek. - Który to numer na Nawrot? - Ósmy. Po tych wydarzeniach sprawdzono dokładnie cały ten budynek, od piwnic po strychy, przesłuchano stróża. Nic nie wykryto. Nikt tam nie widział uciekiniera, nie zauważono nawet, jak wpadł na podwórko i wybiegł. To trwało tylko chwilę. Przypadek, że tam skręcił".

"Paczkiewicz zatrzymał się przed wielkim budynkiem z numerem osiem, ozdobionym w geometrycznym wiedeńskim stylu, pełnym dostojnych pionów. Brama była otwarta, weszli pod jej sklepieniem w podwórko, olbrzymią studnię, zamkniętą ze wszystkich stron oficynami. [...] Detektyw otworzył drzwi do głównej klatki schodowej i zajrzał do środka. Była elegancka, z kamiennymi stopniami i gazową latarnią na pionowym wsporniku przy poręczy".

"- Gonić mordercę! - krzyknął ktoś. - Tam, tam ucieka! Policjant puścił się biegiem w ulicę Nawrot, za sobą słyszał łomot kroków Szluchina. Jechały tu dorożki i wozy, po chodnikach szli ludzie, sporo ludzi, część z nich wysiadła właśnie z dziesiątki. Daleko, gdzieś między nimi majaczyła sylwetka biegnącego człowieka w białej koszuli. [...] Sylwetka uciekającego, kilkadziesiąt metrów z przodu, była teraz lepiej widoczna, gdy wszyscy inni zamarli na odgłos wystrzału. Co chwilę jednak niknęła, gdy ten kluczył między przechodniami. Jefrejtor wytężył wzrok. Czyżby zabójca skręcał właśnie w bramę? Znikał z ulicy? Policjant biegł nieprzerwanie, najszybciej jak tylko potrafił, ze spojrzeniem wbitym w miejsce, w które skręcił zbrodniarz. Mieli ze Szluchinem szansę go złapać, nawet jeśli Szluchin został trochę z tyłu. Przeszukają budynek, znajdą kryjówkę! Jeszcze tylko trzy kamienice, dwie... Nagle zobaczył tego człowieka wypadającego stamtąd w pełnym biegu, kilkadziesiąt metrów przed nimi".