logo

Widzewska Manufaktura przy al. Piłsudskiego w Łodzi

obiekty - przemysł

Opis

Widzewska Manufaktura przy al. Piłsudskiego w Łodzi jest miejscem, w którym bohaterowie powieści Marcina Andrzejewskiego "Tramwaj Tanfaniego", prezes i kadra zarządzająca, Juliusz Kunitzer, Giuseppe (Józef) Tanfani oraz Maks Wünsche, spędzają bardzo dużo czasu. Zarządzają, planują. W sali obrad spotykają się podczas ważnych rozmów. Tam też omawiają sprawy robotniczych protestów i ustalają, co z nimi zrobić. (Fot. ze zbiorów WBP w Łodzi).


"Przeszli przez brukowany i biegnący skłonem w górę dziedziniec aż do bramy. Za nimi, w mroku, wielki, wielopiętrowy, ceglany budynek jaśniał rzędami okien i szumiał, mruczał monotonnie. Widzewska Manufaktura pracowała na drugą, popołudniową zmianę. Wielka, graniasta bryła, podświetlona od wewnątrz odcinała się na tle wieczornego nieba. Z otwartych okien przędzalni dobiegał huk stalowych wrzecion i w ciemne niebo leciały malutkie, drobne pyłki bawełny. Znikały na tle granatu. Maszyna, a jednak organizm - pomyślał odruchowo Tanfani".

"Juliusz Kunitzer wyglądał przez okna biura Widzewskiej Manufaktury na fabrykę. Zbudował ją wraz ze swoim imiennikiem, Juliuszem Heinzlem, trzydzieści lat temu. A potem rozwijał i powiększał, dopieszczał swoje dzieło. Swoje najważniejsze dziecko. Po śmierci Heinzla udziały po nim przejął zięć, Tanfani. Ten z kolei nie był najłątwiejszym wspólnikiem, sprawiał wiele kłopotów, jednak Kunitzer wiedział, że sobie z nim poradzi".

"- Nie może tak dalej być! - krzyknął Tanfani i walnął pięścią w gigantyczny stół, przy którym siedzieli tylko we trzech. Mebel nawet nie zadrżał. Nie na takie wybuchy złości został przewidziany. Wielkie jak pnie nogi w kształcie lwich łap, zwieńczone lwimi pyskami, podpierały go, jakby miał przetrwać wieczność. Sala posiedzeń zarządu Widzewskiej Manufaktury ginęła w półmroku, oświetlona tylko jednym zapalonym żyrandolem. Ciemne zdobne boazerie z egzotycznego drzewa w widocznym fragmencie kontrastowały z jesionową mozaiką parkietu, ułożoną w misterny, koncentryczny wzór. Oprawione w mrok jaśniały tylko kontury postaci: Juliusza Kunitzera, właściciela jednej z największych fabryk w Łodzi, milionera i organizatora miejskiego życia, prezesa licznych towarzystw fabrykanckich i dobroczynnych - postawnego, nobliwego, nieco zaokrąglonego z siwą brodą; barona Giuseppe Tanfaniego, jego prawej ręki, a mówiono, że i szyi, która kręci głową - wysokiego, przystojnego, z twarzą ozdobioną ciemnym, drobnym wąsikiem, wreszcie dyrektora Maksa Wünschego, lewej ręki prezesa Kunitzera, adoptowanego wychowanka przedsiębiorcy - młodszego, szczuplejszego, niewysokiego i szarowłosego".