logo

Ulica Hortensji w Łodzi

struktura - ulice

Opis

Mechanik samochodowy Maciej Majer, bohater powieści "Złoty peugeot" Marcina Andrzejewskiego, wyjeżdża spod domu zamordowanego Bajeranta, gdzie szukał skrytki z tajemniczym zielonym zeszytem. Wraca małą uliczką Hortensji w Łodzi. Zauważa tajemniczego zielonego fiata, który za nim jeździ. Rozpoczyna się pościg. (Fot. z: Spacerownik łódzki / Ryszard Bonisławski, Joanna Podolska. - Łódź, 2008).


"Wyjechał samochodem na ulicę. Zamknął wrota garażowe i bramę, wyszedł przed furtkę na chodnik. Zerknął w stronę ronda na ceglany pałacyk Heinzlów, pięknie podświetlany zachodzącym słońcem na szczytach dachu. Ciemniejąca aleja drzew tworzyła malowniczą oprawę. Wsiadł do peugeota, zapalił silnik. Gdy ruszał spod bramy, zauważył w lusterku, że zielony fiat spod pałacyku włączył światła. Za chwilę jednak zniknął mu na dobre z pola widzenia. Przejechał aleją Róż jakieś sto metrów, skręcił w prawo z bruku w szutrową, wąską uliczkę Hortensji. Biegła łukiem leciutko pod górę pomiędzy płotami z siatki, w stronę szpitala i wyjazdu w kierunku centrum. [...] A, no dobrze, bratku! Zobaczymy, jak bardzo jesteś zdeterminowany! Nawet jeśli jesteś milicją. Gwałtownie wcisnął gaz. Peugeot przysiadł na tyle, zawył przez chwilę kołami na bruku i wystartował naprzód jak rakieta. Majer rozkołysał samochód, za sekundę ostro skręcił kierownicą w prawo, auto stanęło bokiem i precyzyjnie, acz w brutalnym pościgu wpadło pomiędzy wąskie płoty na szutrową ulicę Hortensji. Skontrował, docisnął jeszcze gazu do deski. Peugeot z narastającym rykiem silnika, zarzucając tyłem z lewa na prawo, pomknął między płotami, wzbudzając olbrzymie tumany kurzu. Kierowca zielonego fiata dopiero po kilku sekundach zorientował się w tym manewrze Majera, także raptownie dodał gazu i skręcił w Hortensji w pościgu za peugeotem. Wejście między ciasne płoty z zaskoczenia nie było aż tak dobrze wymierzone, fiat błysnął światłami hamowania, żeby nie dziabnąć w ogrodzenie. Reflektory zderzyły się z wielką chmurą szutrowego kurzu. Mężczyzna nachylił się do szyby, spróbował długich świateł, bez specjalnego skutku. Przejechał na lewą stronę wąskiej ulicy, gdzie widok wydawał się lepszy. Polski fiat, buksując oponami, przyspieszał gwałtownie łukiem ulicy Hortensji, w ślad za peugetem. Psy ujadały za płotami jak najęte, podniecone dziwnym pościgiem w zacisznej dotąd dzielnicy. Hortensji przeleciała w mgnieniu oka".