Fabryka Karola Scheiblera na Księżym Młynie w Łodzi
Opis
Bohaterowie powieści Marcina Andrzejewskiego "Tramwaj Tanfaniego", Michał Paczkiewicz i Maurycy Belfer, jadą do szpitala w sprawie okaleczonego dyrektora Widzewskiej Manufaktury. Droga, którą jadą wywiadowcy, prowadzi przez łódzką dzielnicę fabryk należących do Karola Scheiblera. Detektywi obserwują pracę robotników, okazałe budynki fabryczne i nowo budowane obiekty. (Fot. B. Wikoszewski).
"Konie zakręciły z nerwowym parskaniem. Bruk na Świętej Emilii zabłyszczał po deszczu długą, mieniącą się linią. Środkiem, od strony odległej przędzalni Scheiblera ciągnęły z dala wozy towarowe zaprzężone w siwe, ciężkie konie. Po prawej widać było jasne tynki bielnika Kopischa, za chwilę wjechali w niekończące się rudoceglane mury fabryk scheiblerowskich i robotniczego osiedla. Nieliczni przechodnie ustępowali wozom. Kobiety w chustach i szarawych fartuchach wywieszały płachty prania, jaśniejące na tle podwórkowych komórek. Przy długich budynkach farbiarni widać było mrówczą krzątaninę robotników, zdejmujących towar z taborów i pchających wózki z belami materiału. Komin, stojący tuż przy ulicy, już nie wystarczał, zza dachów wystawał kolejny, na oko znacznie potężniejszy, dopiero rosnący z pajęczyny drewnianych rusztowań. Drobne z tej odległości sylwetki kilkunastu murarzy ciągnęły podstawę w górę, w niebo, z każdą kolejną warstwą ułożonych cegieł. To była przyszła elektrownia. Per aspera ad astra - pomyślał Paczkiewicz. - Tak. Do gwiazd, do gwiazd... Po obu stronach drogi pojawiły się rachityczne drzewka. daleko, kreśląc w dal linię drogi, zapełnionej sznurem konnych zaprzęgów, gdzie zza drzew wystawały rude dachy wysokich budynków przędzalni. Od północy za familokami otworzył się widok na łąkę i nieużytki, na jesiennej trawie pasły się krowy, wszystkie rudobrązowe, pilnowane przez kilku bosych malców".