logo

Cmentarz Stary przy ul. Ogrodowej w Łodzi

obiekty - kult religijny

Opis

Wili Schoppen, bohater powieści Marcina Andrzejewskiego "Deluks", udaje się na Stary Cmentarz w Łodzi, aby dokonać nielegalnej transakcji kupna skradzionego obrazu. Zachowując ostrożność, obserwuje alejki oraz charakterystyczne nagrobki. Podziwia ich architekturę, zwracając uwagę na niemieckie napisy i nazwiska. (Fot. M. Lawin).


"Pierwsze rzucało się w oczy strzeliste mauzoleum w kształcie graniastosłupa zwieńczonego greckim fryzem. Obszedł je zaciekawiony. Z przodu na klasycznym portalu widniało wyłącznie samotne i lakoniczne nazwisko rodziny - Kunitzer - Wili gdzieś już musiał o nim słyszeć w rozmawach z Polakami. Za chwilę przystanął znowu, bo uderzyły go niemieckie teksty na kolejnych pomnikach. Rosalie Heantschel geb. Freymond, geb. 3 Marz 1843... Hier ruhe unsere Liebe Mutti... Nagrobki oplecione zmarzłym bluszczem ciągnęły się w śniegu. Stanął oniemiały i zachwycony przed białoszarym przepięknym grobowcem, na którym wyciągał dłonie skrzydlaty anioł z utrąconą ręką. Familie Biedermann".

"Wili zerknął za siebie na zostawione auto, nikogo nie było widać w pobliżu. Przeszedł na drugą stronę ulicy. Przed nim, wzdłuż bruku Ogrodowej, ciągnął się szary mur cmentarza. Nagie drzewa stały szpalerem. Sprawdził wcześniej na mapie - część ewangelicko-prawosławna była po jego lewej stronie. [...] Ruszył w lewo, zaraz napotkał bramę prowadzącą na cmentarz prawosławny. Zajrzał niepewnie. Stał tu przy murze mały ceglany budyneczek, a tuż za nim ciągnęły się cmentarne aleje ośnieżonych grobów i kapliczki w specyficznym stylu. Pierwsza po prawej miała dokładnie tę samą moskiewsko-mauretańską stylistykę, co oglądany niedawno kościół. [...] Niekropolia była bardzo duża, rzędy grobowców ciągnęły się daleko w perspektywie, widać było wszędzie pewne zaniedbanie, im dalej w lewo sięgał wzrokiem, tym dostrzegał coraz więcej zarośniętych zwiędłym bluszczem kwater i przekrzywionych, wyszczerbionych nagrobków".