logo

Park im. Adama Mickiewicza w Łodzi

przyroda - parki i ogrody

Opis

W powieści "Złoty peugeot" Marcina Andrzejewskiego w łódzkim parku im. Adama Mickiewicza, zwanego przez łodzian Julianowskim, wieczorny spacerowicz wyprowadzający psa odnajduje zwłoki zamordowanego mężczyzny. Okazuje się, że to zwłoki Bajeranta, dobrego znajomego mechanika Macieja Majera. Prowadzący prywatne śledztwo Majer przemierza zakamarki parku, poszukując śladów zabójcy. (Fot. wg fotografii barwnej K. Kaczyńskiego).


"Poklepał psa po kudłatym grzbiecie i otworzył furtkę. Wyprysnęła zaraz pędem na drugą stronę szutrowej ulicy i obwąchiwała słupki u sąsiadów. Wieczór zapadał powoli, niebo na zachodzie jeszcze jaśniało światłem, ale drzewa parku Julianowskiego zlewały się w jedną mroczną gęstwę na końcu ulicy. Poszli w ich kierunku. [...] Idąca po łuku ścieżka i aleja okrążała polanę, na której kiedyś stała wieża spadochronowa, już od dawna nieistniejąca. [...] Żwir chrzęścił pod nogami. Ptaki siedziały już cicho, mrok pokazywał ledwo kontury drzew i krzaków, bez detali. Suka prowadziła trasą, którą codziennie przebywali rutynowo. Zszedł za nią po kilku zmurszałych tarasowych stopniach w dół małej skarpy. [...] No, Heinzla już nie ma, a park został. Piękny, wielki i tajemniczy. [...] - Suńka? Chodź no tu! Wracaj! - Pewnie szczur. Albo piżmak. Widział kiedyś piżmaka, jak płynął w julianowskim stawie. Suka nie wracała, słyszał, jak tam wciąż buszuje. Przedarł się przez krzaki nad sam krąg betonowego kanału. Jakiś kształt na trawie. Ktoś tam leżał chyba, czy co? Jakiś człowiek. Pijak pewnie, jak to zwykle. Suka popiskiwała w ciemnościach. Podszedł bliżej. - E, panie! - powiedział głośno. - Żyjesz pan? - Nie ruszył się. Suka skamlała dziwnie. Wyjął z kieszeni zapalniczkę, pstryknął kółkiem, oświetlając ziemię i leżącą postać. Zauważył nagle, że jego własne buty są całe we krwi".

"Ci, którzy przyjeżdżali do parku Julianowskiego z miasta, parkowali zwykle na brukowanych i asfaltowych uliczkach od południa albo od strony odległej Zgierskiej. Od północnego wschodu było mało chętnych, bo miasto kończyło się z tej strony może kilometr, może dwa kilometry dalej, a tuż za miastem leżała wielka konkurencja dla parku w Julianowie - Las Łagiewnicki i Arturówek ze stawami i kapieliskiem. Majer niczym pies tropiący obejrzał okolice mostku".