logo

Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny przy ul. Kościelnej w Łodzi

obiekty - kult religijny

Opis

Uwięziona w getcie Róża - bohaterka wątku okupacyjnego w powieści Adrianny Michalewskiej i Izabeli Szolc "Dziewczyny chcą się zabawić" opowiada ukochanemu o znajdującym się w sercu getta kościele Wniebowzięcia NMP, z którego Niemcy uczynili magazyn pierza i sortownię odzieży. (Fot. D. Krakowiak - ze zbiorów WBP).


"Pamiętasz kościół na Zgierskiej? Tak, wiem, przed wojną nikt z twojej sfery nie zapuszczał się na te nędzne Bałuty. Ale tu jest kościół. Jeden z najstarszych w Łodzi. Potężny i strzelisty - z czerwonej cegły, odmawiający swoją własną modlitwę w stronę starych średniowiecznych świątyń. Jest pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Miał bardzo przyzwoitego proboszcza, Zieliński się nazywał. Proboszcz Zieliński chrzcił Żydów bez większych ceregieli. Kiedy nie było innej możliwości, a istniało zagrożenie, po prostu bez sakramentu wypisywał świadectwo chrztu [...] W każdym razie nie ma już proboszcza Zielińskiego. Wywieziono go do obozu koncentracyjnego [...] Widzisz, jak zabrakło proboszcza, a getto się rozrosło, zdesakralizowano kościół. Przyszedł rozkaz z Berlina, że Żydzi mają oddać wszystkie swoje piernaty, poduszki, kołdry. Gęsie pierze dla Wehrmachtu! Sprawa wagi narodowej. Żydówki teraz siedzą w kościele, rozpruwają satynowe powłoczki, drą i czyszczą pierze, aby w płóciennych woreczkach - przez stację Radogoszcz - pojechało do Niemiec".

"W kościele Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny nie drze się już pierza. Pierze nie wiruje, nie wznosi się i nie opada. Teraz sortuje się tu ubrania, które później specjalnymi wagonami są wysyłane na Zachód, do odpowiednich placówek "Pomocy zimowej", "Narodowosocjalistycznej opieki społecznej" czy "Niemieckiego frontu pracy". Byłam tam, jakaś kobieta wyznaczona do sortowania strasznie płakała, bo rozpoznała marynarkę swojego męża".

"W samym getcie przed kościołem pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny codziennie stoi tłum ludzi. Opuszczają te swoje miejsca pracy, opuszczają swoje bałuckie nory i przychodzą. Tylko nieliczni wchodzą do środka. Wchodzą do środka, aby naocznie przekonać się, czy pośród rzeczy, które wróciły z Chełmna, są ubrania, drobiazgi, które rozpoznają jako te należące do ich bliskich".