logo

Zakłady Przemysłu Bawełnianego im. Juliana Marchlewskiego "Poltex" przy ul. Ogrodowej w Łodzi

obiekty - przemysł

Opis

Ważnym miejscem w powieści Adrianny Michalewskiej i Izabeli Szolc "Dziewczyny chcą się zabawić" są Zakłady Przemysłu Bawełnianego im. Juliana Marchlewskiego przy ul. Ogrodowej 17 w Łodzi, zatrudniające kilkoro bohaterów: Wandę Koźlak - wieloletnią tkaczkę, jej córkę Justynkę, ojca Izy - Tadeusza, jej ciotkę Teresę oraz wielu bezimiennych łodzian - włókniarek i włókniarzy. Przedstawiona jest przeszłość zakładów, przywiązanie załogi i zagrożenie likwidacją w obliczu zmian ustrojowych. (Fot. W. Małek - ze zbiorów WBP).


"Łódzkie robotnice, w modnie uszytych sukienkach z zerówki, w anilanowych sweterkach narzuconych na silne ramiona, młode i stare, z oczami pełnymi blasku i z takimi, które już zgasły, były znużone codziennym, wciąż tym samym widokiem. Krosna, duże, małe, wszystkie głośne niczym samolotowe silniki, huczące dzień i noc w Zakładach im. Marchlewskiego i kobiecych głowach. Mówiło się, że Marchlewski padnie, że nie ma przyszłości, że krosna ucichną i w końcu nastanie cisza".

"Ale taka była kolej rzeczy, taki porządek tego miasta. To ludzie z Marchlewskiego szli w pochodach pierwszomajowych, gdy ona wolała poleżeć w łóżku. To oni wyszli na ulice, gdy w 1971 roku rząd zapowiedział podwyżki cen żywności [...] - Czy to prawda, że Marchlewski może upaść? - Czterdzieści sześć lat pracowałam w tkalni. - W głosie kobiety słychać było żal. - Trzy medale od premiera dostałam, za wzorową postawę. Dzieci odchowałam, prowadziłam dom, przez te wszystkie lata ani razu się do pracy nie spóźniłam [...] Ja wiem, nie ma w całej Europie takich zakładów jak nasz Marchlewski".

"Teraz myła gary w kuchni Baśki i liczyła sekundy pomiędzy jej jednym krzykiem a drugim. W Marchlewskim dali jej dwa miesiące bezpłatnego urlopu. Rozumieli, w końcu Tadzik też w Marchlewskim robił".

"Tylko Tadeusz, mąż Barbary, nie słyszał niczego [...] Dobry był z niego człowiek, tylko jakiś taki do tej Łodzi niedostosowany. Urodził się tutaj i wychował, w brudnym zakątku pomiędzy Wschodnią i Piotrkowską. Tam nauczył się więcej życia niż w szkole zawodowej, w której próbowano mu wtłoczyć w umysł wiedzę techniczną wykorzystywaną w kotłowni w Marchlewskim. Jako palacz rozumiał, czym jest ciepło i zimno, czym ogień i czym jego brak, zwłaszcza jak szła zima, a miasto pokrywała gruba poducha białego puchu".