Kurhan w Gledzianówku
Opis
Legenda "O tym, co się w jesienną równonoc zdarzyło" Joanny Kiszkis z tomu "Legendy województwa łódzkiego" to gawęda o prasłowiańskich wierzeniach i losach wodza Gromiła, który nie dotrzymał słowa danego duchom i musiał umrzeć. Władcę pochowano w kurhanie w Gledzianówku. (Fot. w: Dzieje Witoni i gminy Witonia do 1939 r.).
"Nieopodal drogi, co łączy Nędzerzew z Gledzianówkiem, wznosi się kurhan - kopiec usypany nad grobem wodza czy władcy, przeszło półtora tysiąca lat temu. I jest też głębiej, pod kurhanem, jeszcze starsze cemntarzysko ciałopalne z epoki żelaza - znak, że żyli tu ludzie, umierali, chowali i opłakiwali swoich bliskich od dawien dawna. [...] Jak zginął ów władca czy wódz, który spoczął w kurhanie? Jest taki monemt w opowieściach, gdy oddalić się możemy nieco od realiów i zajać bezkarnie zmyślaniem - od tego są gawędy. Wybierzmy więc wodzowi imię. Może Gromił? To imię od pioruna, grzmotu. Niech taki też będzie i wódz: chmurny, szybki jak grom, nieprzebłagany jak burza".
"Dnia następnego ciało Gromiła złożono na starym cmentarzysku. Nie spalono go na stosie wraz z żoną, bo już tego nie było wtedy w zwyczaju. Choć zawinił bogom, życiem zapłacił i wyposażony został na drogę szczodrze, jak na wodza przystało".